Znajdujesz się™ na archiwalnej stronie Instytutu Grotowskiego działają…cej do 21 marca 2016. Aktualna strona dostę™pna jest pod adresem: www.grotowski-institute.art.pl.
Instytut im. Jerzego Grotowskiego
  • Polish
  • English
Rynek-RatuszBrzezinkaNa Grobli
                                                              
strona główna
Odyseja

Spektakl Charlestown Working Theatre

 

SCENARIUSZ, REŻYSERIA I WYKONANIE:
Jennifer Johnson
i John Peitso


27 / 28 lutego, 19:00

Miejsce: Sala Teatru Laboratorium, Rynek-Ratusz 27
Bilety: 15 zł / studenckie 10 zł
Rezerwacja miejsc i sprzedaż biletów:
sekretariat@grotowski-institute.art.pl; tel. 71 344 53 20

Więcej: www.charlestownworkingtheater.org


Adaptacja epopei Homera na dwie osoby, które podróżują wspólnie łodzią, przemierzając na poły rzeczywistą, na poły fantastyczną krainę. Opowieść o wygnaniu i powrocie; historia posklejana z fragmentów, niesiona na fali pieśni, tekstu, obrazu i ruchu – kalejdoskop cyklopów, kapłanek vodou i żeglarzy obracających się wokół historii Odyseusza i Penelopy.

Co sprawia, że Odyseja jest tak atrakcyjna? Po pierwsze, prawdopodobnie nie przypomina niczego, co widzieliście do tej pory w teatrze. (...) Odyseja to po części teatr, po części cyrk. Obok monologów i szant, mamy tu połykanie ognia i niegroźne akrobacje. To jak przyglądanie się dwóm pomysłowym, obdarzonym bujną wyobraźnią dzieciom, które bawią się w udawanie, a efekt końcowy hipnotyzuje. (...) Zdumiewająco piękne, nastrojowe przedstawienie.
Jenna Scherer, The Bostonist"

   
 

Nierealnie jasny księżyc tworzy poświatę wokół 5-metrowej łodzi na scenie. W łodzi widać dwoje ludzi. To Odyseusz i Penelopa ze słynnego eposu Homera w adaptacji i wykonaniu małżeństwa dyrektorów teatru, które wspólnie wyreżyserowało spektakl (Jennifer Johnson i John Peitso).

Ani na chwilę nie opuszczając łodzi, przy użyciu najprostszych technik teatralnych, Johnson i Peitso zabierają widzów w magiczną podróż szlakiem Odysa – na zaczarowaną wyspę Kalipso, obok skał niebezpiecznych syren, wprost w modliszkowate objęcia Kirke i jeszcze dalej. Ta sceniczna przygoda pełna jest onirycznych fragmentów i urokliwych wstawek muzycznych skomponowanych bądź zaadaptowanych przez Peitso, a wszystko razem składa się na opowieść, z której emanuje tęsknota i pożądanie.

Ta trwająca godzinę adaptacja klasycznego poematu zawiera fragmenty wierszy Louise Glück, T. S. Eliota oraz nikaraguańskiej poetki Claribel Alegrii. Inspiracją dla towarzyszącej poezji muzyki był fiński epos
Kalewala. Mieszanina różnych głosów nie zagłusza głównej narracji, lecz twórczo dopełnia wykreowany przez Johnson i Peitso świat wyobraźni. Muzyka, którą Peitso wydobywa z harmonijki ustnej, koncertyny, cymbałów czy flażoletu, współtworzy atmosferę egzotycznej podróży w odległe krainy.

Dodatkowego uroku
Odysei dodaje techniczny minimalizm widoczny w sposobie przedstawiania licznych postaci, które napotyka król Itaki. Mamy więc cyklopów, wykreowanych prosto i przekonująco za pomocą latarki, kapłankę vodou z trupią czaszką zamiast twarzy, rzucającą muszlami jak kartami Tarota, czy Kirke, której zamianę mężczyzn w wieprze oglądamy w formie teatru cieni rzuconych na żagiel statku.

W scenie mijania syren Odys zwisa do góry nogami ze sznurowej drabinki, wykrzykując błagalne prośby o jakiekolwiek wieści o swoich najbliższych. Momentami Johnson i Peitso przedstawiają Odyseusza za pomocą teatru cieni oraz niewielkiej kukły. Wybór jest zawsze trafny – za każdym razem przybliża widzom istotę tej wędrówki oraz wewnętrzne zmagania bohaterów. Choć małżeńska para nie wychodzi poza łódź, czasem dzieli ich odległość wielu mil, zwłaszcza w scenie, w której Penelopa, stojąc na dziobie, pisze pełen rozpaczy, szczery aż do bólu list do zaginionego od lat męża. Gdy zwija list w rulon, papier trzaska i pęka, jak gdyby jej małżeństwo również obracało się w proch.

Jednak najbardziej inspirującym akcentem jest sama łódź, obwieszona muszlami i sieciami, która kołysze się i obraca, zamienia w jaskinię lub nadbrzeżny klif. Za sprawą prostych zmian w oświetleniu i niewyszukanych efektów dźwiękowych (mocne wrażenie robi zwłaszcza brzęczenie much przywodzące na myśl rozkład i śmierć) nastrój zmienia się raz po raz, a my niemalże czujemy słoną bryzę znad morza miotanego sztormami, pełnego potworów usiłujących uwięzić bądź uwieść Odysa w jego długiej drodze do domu.

Zakończenie sztuki jest trochę zbyt nagłe (emocjonalną zawiłość spotkania małżonków po latach niełatwo zapewne oddać na ograniczonej burtą przestrzeni), ale gdy oboje chwytają się za ręce i zaczynają rytmicznie kołysać łodzią, siła tego uścisku promieniuje na widownię. Odyseja zapada w pamięć, przekonująco oddając na scenie zarówno epicki rozmach samotnej wędrówki, jak i intymny charakter małżeńskiego związku.

 
Terry Byrne,The Boston Globe